środa, 16 kwietnia 2014

Torebeczka dla dziewczynki

Obudziłam się, jak zwykle, niemal za późno. To "niemal" na szczęście mnie uratowało ;)

Torebka na urodziny Chrześniaczki zaplanowana, ba! nawet rozpoczęta była już dawno, ale porzucona w szufladzie czekała na swój lepszy czas. Ów czas zbliżył siż definitywnie, nieco mnie zaskakując, ale za to wymuszając efekty :)

Więc jest - torebeczka na dziewczynki, z upodobanym sobie przez nia wzorem w Angry Birds, z jasnozieloną, wiosenną podszewką i równie wiosennym, słonecznie żółtym kwiatkiem do ozdoby. Kwiatek zresztą jest broszką, można ja odpiąć do prania albo do samodzielnego noszenia.






Guziczek z kredką zachwycił Starszego, w związku z czym całe popołudnie bawili się pozostałymi (były na zmianę kredkami, rakietami i zapałkami "Młodszy, uważaj! Możesz się poparzyć! Mamo, on nie może!!" - martwił się Starszy. Ustaliliśmy więc, że guzik-kredka Młodszego ma odłamaną siarkę i jest w pełni bezpieczna...). Po zabawie brakuje mi niestety kilku, coż.

Trzecim efektem szycia, po torebce i pysznej zabawie, jest absolutna konieczność uszycia kolejnej, tym razem chłopięcej torby - dla Starszego.


wtorek, 15 kwietnia 2014

Wiosna i szaber w zieleni

Słońce w liściach. Młodych, karbowanych, tych ledwo rozwiniętych i tych juz całkiem sporych. Chłopcy dotykają je palcami, Starszy głaszcze, Młodszy przebija piątkę.

Las, dziki czosnek i młoda pokrzywa. Jednym słowem - ZIELSKOBRANIE :D

Starszy szybciutko nauczył się, czego szukamy. Nazbieraliśmy wielką wiąchę, która częściowo już w słoiczkach, częściowo pożarta, a reszta (spora nadal) czeka na swój los:


Pokrzykując z uciechy wbiegali na górę ścieżką (Starszy pędem, Młodszy siłą matczynego zaprzęgu).
Zbiegali z górki na pazurki (obaj).
Rzucali się z nagła w bok, nurkując między drzewa, cobym nie mogła dogonić, zanim dotrą do Chin (Młodszy).
Piszczeli, ściskali się z radości i jęczeli nad poparzeniami pokrzywą.



Ja nosiłam, zrywałam, łapałam, rozcierałam, pocieszałam, goniłam i uciekałam.

Cudownie się bawiliśmy!




poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Aby jajkom było ciepło...

Wielkanoc na progiem, zamiast czekoladowych zajączków postanowiłam sprezentowac wiosenne ocieplacze na jajka.

Kto lubi zimne jajko na miękko? Albo zirytowane wołanie o poranku "No chodźże wreszcie, zaraz będzie zimne..!"

Kto nie lubi - niech polubi otulaczyki ;) Moje są ciepłe (z cienkim polarem w środku) i w pastelowych, wiosennych kolorach :)





czwartek, 10 kwietnia 2014

Nocne mary

Nocne Mary dziś po raz pierwszy od urodzenia Młodszej z nich przespały całą noc!

A ja? A ja nie.

Bo w podświadomym oczekiwaniu na wołanie śródnocne - budziłam się co chwila.
Bo starszy przez sen gromko coś wykrzykiwał, choć jedyne co zrozumiałam, to "czarna!". Ale ponieważ tonację głosu miał raczej zadowoloną, mniemam, że chodziło raczej o kredkę lub modelinę, niż o środę na giełdzie amerykańskiej, tudzież o dżumę...
Bo w granitowym przekonaniu, że zaraz któryś zacznie wołac, po kolejnym obudzeniu, przeniosłam się do starszego. Poczym spałam do rana z nogami na kaloryferze, bo mocno śpiący Starszy ani myślał się skompresować...

Ale przespali. To już powód do radości i nadziei, prawda? Bo a nuż to kiedyś powtórzą..?

środa, 9 kwietnia 2014

Dorosnąć do obrazu

Wczorajsze popołudnie upłynęło mi w gorącej atmosferze dyskusji.

Grupa młodych ludzi. Tu i tam wypieki. Wzniesienie rąk, poderwanie się z miejsca, oklaski przy celniejszych ripostach. Dla mnie jak najlepszy deser.

A o czym..? O sztuce! O jej czytelności, sensie i wartości. O tym, czy musi być czytelna, czy też wcale nie. O tym, czy musimy ją rozumieć, by nas poruszała, czy też niekoniecznie.

Kto w galerii sztuki współczesnej wzdycha z zachwytu i kiwa głową ze zrozumieniem? Ilu z nas zniechęciło się do takich wizyt po bliskim spotkaniu z kolorową plamą na takim samym tle? Ilu doznało emocjonalnego wstrząsu/ eksplozji podziwu/ paroksyzmu strachu/ błogości wyciszenia i zadumy na widok złoconego nocnika na postumencie..?

A jednocześnie - kto zna współczesne plakaty społeczne czy polityczne, często mądrze i dosadnie komentujące naszą rzeczywistość i jej problemy?

W ferworze walki dyskusyjnej padło kilka mądrych stwierdzeń. Szczególnie spodobało mi się jedno, bliskie mi od dawna i bardzo trafne spostrzeżenie:
W śreniowieczu nie znano pisma, tworzono więc ilustracje, by przekazać to, co ważne. Obecnie do obrazów dodaje sie podpisy i komentarze, by je zrozumieć. Nie koniecznie dlatego, że są faktycznie niezrozumiałe, ale dlatego, że zapomnieliśmy ich języka.

Uczmy się obrazów, to jeden z nabardziej fascynujących języków obcych! Patrzmy, oglądajmy, ruszmy wyobraźnię i empatię. A nuż coś do nas przemówi?


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Yellow submarine ;)

Pewnego dnia Starszy zapragnął poduszki.
Niebanalnej, bo w kształcie łodzi podwodnej. Żółtej koniecznie.
Takiej, jaką pływał Łosiek i Pingus z naszych ulubionych Przyjaciół z podwórka, kiedy polowali na syreny.

Ostatecznie każdy wie, że tylko żółta łódź nadaje się polowania, prawda..? Najwyraźniej wiedza ta jest wspólna chłopcom małym i dużym...

Dojrzewał we mnie projekt, aż pewnego dnia... Powstała :)

Ma okienka, statecznik i wirniki (albo coś, co nazywa się podobnie) :)

Jest mięciutka, milutka. Wielofunkcyjna.
Doskonale nadaje się na poduszkę przytulankę, imitację karabinu maszynowego i maczugi użytkowej, stosowanej na głowie brata. Szczęśliwie bezszkodowo dla tej ostatniej ;)





Na fotkach Młodszy, trudny do uchwycenia z racji szybkości poruszania sie i absolutnej awersji do bezruchu...

piątek, 4 kwietnia 2014

Picasso wiecznie żywy

Przygladając się pracom Picassa, bez większej spostrzegawczości widać przemykającego między bykami macho. Rozsiadał się swobodnie przy sztaludze, drugą ręką obejmując władczo smukłą (lub bardziej zaobloną czy wieloboczną) kibić ponętnej modelki. Pędzel niczym oręż. Świadomość swej męskiej siły z wisienką testosteronu miesza się z farbą.

No, ale Picasso, człowiek niewątpliwie wielkiego formatu, wręcz powinien ową świadomość posiadać, czyż nie?

Jednak... Zdałam sobie sprawę , że cała kwestia zakorzeniona jest znacznie głębiej. Archetyp męskiego zdobywcy tkwi zapewne w większosci osobników tego gatunku, niezależnie od formatu i gabarytów.

W mojej kuchni rozpanoszył się bowiem mój osobisty, nieletni Picasso. Mistrzowskie pociagnięcia kredki i kolejne arcydzieła wzbogacają historię współczesnej sztuki.
Biorę do ręki rysunek Głowonoga z oczami na słupkach i falbanką jakby trzech ząbków pod brodą.
- Świetny - uśmiecham się - ma nawet ząbki!
- To nie ząbki! - Starszy natychmiast wyprowadza mnie z błędu i z zaangażowaniem wskazuje palcem kolejno - to jest jajko, siusiak, jajko..!

No i co..?