Telewizor padł ostatecznie i z godnością udał się do kasacji. Pod rękę z myślami o nowym aparacie.
Na pociechę jednak, w samą porę - przyszedł wymiankowy prezent. Łaknąc niespodzianek (bo któżby nie..?) jakiś czas temu zgłosiłam się do zabawy
I oto przyszło coś od Bajkowej Pracowni. Dziękuję! Ogrzało me (przeciętnie) wątłe ciało i serce.
Poncho z wełny parzonej, kolor mi nie wyszedł - jest ciemnojodłowy z nutką morskiego:
Aaale to nie koniec, był jeszcze deser:
Woreczek lniany, bardzo starannie uszyty i ozdobiony szydełkową rozetką, w rozmiarze stworzonym jakby pod moje ulubione wrzeciono.
Taaaak, ja różne rzeczy noszę w torebce... Nie bez powodu jest przepastna. Nie tylko dlatego, że wiecznie coś w niej przepada.
Teraz kolej na mnie, nie pokażę jeszcze, żeby nie psuć niespodzianki.
Ale za to jedno pytanie mam. Patrząc, jak chłopcy grają na komputerze zrobionym z rozłożonej ulotki turystycznej, wskazują sobie palcem co lepsze zagrania na nieistniejącym ekranie i zaśmiewają się z udanych posunięć, pomyślałam, że może niech pograją czasem naprawdę. Znacie gry dla kilkulatków, które nie są głupie, agresywne i nie rażą doznań estetycznych?