poniedziałek, 16 grudnia 2013

Market i byt nieuchwytny

Przycisnęło nas (dysk padł, kabel do internetu ostatecznie odmówił współpracy - oba zmaltretowane przez Młodszego) i pojechaliśmy do marketu po sprzęt. Z blaskiem szaleństwa w oczach Młodszy biegał między regałami, poklepując, co tylko się dało. Nie ściągał z półki tylko dlatego, że nie zdążyłby wystarczająco wyhamować, jak sądzę. Starszy gnał za nim. Ja na końcu, też lśniąc, ale raczej obłędem…

Przy kasie rozpacz, bo szczoteczka elektryczna z Zygzakiem, oni chcą, muszą, natychmiast!.. Wytargałam ich na drugą stronę, zostawiając M. sfinalizowanie spraw. Auta na monetę! Zdążyliśmy przejechać z pół Europy, kiedy M. wrócił.

Starszy w protest, Młodszy w nogi.

- Zajmij się Młodszym, ja biorę Starszego..! – rzucam tonem Bruce’a Willisa ze Szklanej Pułapki, kątem oka widząc jak Młodszy znika w sklepie z obuwiem. Sięgam po kurtkę, kiedy Młodszy wymija M. i dopada jubilera…

Ostatecznie jednak zdołaliśmy dotrzeć do domu z Chłopcami i z dyskiem, który mimo upadku w trakcie pogoni, na szczęście nadal działa.

1 komentarz: