poniedziałek, 23 maja 2016

- Młodszy, zęby!
Wołam po raz setny, machając szczoteczką.
- Ale mi ciężko!
- Dasz radę.
Głos Młodszego nabrzmiały niedowierzaniem i pretensją.
- Nie kochasz mnie?
- Bardzo cię kocham.
- Nie lubisz mnie?!
- No bardzo cie lubię.
- Nie chcesz mnie?!
- Bardzo cię chcę!
- No to umyj mi zęby!!!

No wyrodna ja.

niedziela, 22 maja 2016

Leniwa niedziela

Ćwiczenia Starszego ogarnięte (codzienna droga przez mękę), spacer (galopem) do kościoła, uładzony dom, Gąsienica uśpiona. Zaraz obiad i wyprawa do lasu z przyjaciółmi. Ale na razie ultrarzadka chwila spokoju.
Ufff, co by tu...
Odrysowałam na papierze starą torbę z bazaru w Indiach, otrzymaną bardzo dawno temu, wynoszoną do cna i czekającą na skopiowanie kształtu w szafie od wielu miesięcy. Zajęło mi to 2 minuty. W drodze do kosza ze szczątkami w dłoni, mijam lustro. Grzywka zarośnięta woła o pomstę, nożyczki lub chustę miłosiernie ją okrywającą.
Hm, co by tu...
Nożyczki do paznokci były pod ręką. Okazały się nieco słabo skuteczne. Tzn. skuteczne może i owszem, ale rezultat gorszy od wyjściowego. Poprawiłam nożyczkami kuchennymi. Nie wiem, jak obserwatorzy postronni, ale ja nie narzekam. Na razie. Może jutro kupię sobie chustę. Albo czapkę.
Gąsienica jeszcze śpi.
Hunowie z hiperdawką decybeli bawią się w swoim pokoju.
- Wrrrrrr, strzelamy!!! To rakieta leci!!!
- Nie, to więzienie!
- Rakieta!
- Więzienie, albo się nie bawisz ze mną!
- No dobra, rakieta, ale więzienna, dobra? Wruuuuuuuuuu!

Huh, co by tu...

sobota, 14 maja 2016

Uszytki z doskoku

To nie tak, że mnie nie ma tak zupełnie. 
Czasem jestem. 
Czasem nawet mam chwilę (wydzieram pazurami!) na jakieś małe przyjemności.
Ostatnio skupiają się na Pędraku.

Po latach wyżywania się w doborze kolorów łat na kolanach, czas na kwiatki, ach!



Kocyk dla początkującej gąsiennicy. Mięciutki, sama lubię się w niego wtulać... Pierwotnie miał być moim komino-kapturem na zimę, ale zdecydowanie za dużo tego było, żeby dało się zmieścić na szyi i nie wyglądać przy tym jakbym szykowała się do pierwszego kroku na księżycu. Skończył więc jako kokonik i dobrze mu z tym.


Już przed wychynięciem Pędraka na świat dostała całe worki ubranek. Jaśniutkich, pastelowych, w chmurki i różowe króliczki. No... ładne, ale ileż można chodzić w piżamie..? 

Jak się rozpędziłam uszyłam jeszcze portki dla Kolegi, który dołączy do nas lada dzień, lada godzina.


To nie wszystko, ale reszta, jak zdążę zdjęcia zrobić...