Ćwiczenia Starszego ogarnięte (codzienna droga przez mękę), spacer (galopem) do kościoła, uładzony dom, Gąsienica uśpiona. Zaraz obiad i wyprawa do lasu z przyjaciółmi. Ale na razie ultrarzadka chwila spokoju.
Ufff, co by tu...
Odrysowałam na papierze starą torbę z bazaru w Indiach, otrzymaną bardzo dawno temu, wynoszoną do cna i czekającą na skopiowanie kształtu w szafie od wielu miesięcy. Zajęło mi to 2 minuty. W drodze do kosza ze szczątkami w dłoni, mijam lustro. Grzywka zarośnięta woła o pomstę, nożyczki lub chustę miłosiernie ją okrywającą.
Hm, co by tu...
Nożyczki do paznokci były pod ręką. Okazały się nieco słabo skuteczne. Tzn. skuteczne może i owszem, ale rezultat gorszy od wyjściowego. Poprawiłam nożyczkami kuchennymi. Nie wiem, jak obserwatorzy postronni, ale ja nie narzekam. Na razie. Może jutro kupię sobie chustę. Albo czapkę.
Gąsienica jeszcze śpi.
Hunowie z hiperdawką decybeli bawią się w swoim pokoju.
- Wrrrrrr, strzelamy!!! To rakieta leci!!!
- Nie, to więzienie!
- Rakieta!
- Więzienie, albo się nie bawisz ze mną!
- No dobra, rakieta, ale więzienna, dobra? Wruuuuuuuuuu!
Huh, co by tu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz