sobota, 30 stycznia 2016

Nic na czas

Po tygodniu (!) Starszakowych 40 stopni nastało przejaśnienie. Gorączka spadła i nie wróciła... Kamieniołom z serca mi spadł!
Młodszego faszerowałam czosnkiem, imbirem i bzem. Stan podgorączkowy zwinął chorągwie, ale bez pełnego przekonania...

Został mi jeden dzień. Nie zdążyłam znaleźć samochodu.
Nie zdążyłam kupić fotelika.
Ani wózka (ale chustę mam, więc luz!).
Nie mam spakowanej torby.
Nie mam przygotowanego "legowiska".
Nie mam obiadów zachomikowanych. Ani żadnych innych. 
Nie zdążyłam poskreślać rzeczy z długiej listy "do zrobienia". Ani ich zrobić, oczywiście.
Nie zdążyłam posprzątać, ani nic.
Nie zdążyłam być na zwolnieniu.

Zdążyłam uprać chustę i zafarbować nią wszystkie białe bodziaki i tetry.

Aaaaa!

9 komentarzy:

  1. Tylko porodu nie odkładaj na później! :)))
    Czy aby chusta w ładnym kolorze? Bo może bodziakom wyszło na dobre?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Trzymaj mocno! Jużem na walizkach...
      Chusta piękna turkusowo-zielona, mam teraz pełen garnitur pistacjowych ciuszków, w sumie mogła zafarbować intensywniej, jeśli już ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. o matko! tydzień... niewyobrażalne

    OdpowiedzUsuń
  6. a ciuszki widocznie miały nie być białe :))
    też trzymam
    pomyślności!

    OdpowiedzUsuń
  7. i po co planować, maluch i tak przyjdzie na świat wtedy kiedy jemu pasuje ;-)
    niech się malutka zdrowo chowa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ona niestety cesarzowa, nie dane jej były fanaberie i samodzielny wybór daty ;)

      Usuń