środa, 17 stycznia 2018

Wolińskie warsztaty post factum

Uciekłam do łazienki. Goracy prysznic, szum, reset, kojące sam na sam.
...wróć.
Gorący prysznic, szum. Li stoi w piżamce i z upodobaniem poklepuje mnie po plecach. Ciap, ciap. Uwielbia ten mlaszczący dźwięk. Zaśmiewa się i próbuje wrzucić mi do wanny ręcznik. Jak jakiegoś znajdzie, to kapcia też.
Do łazienki wchodzi Starszy z komiksem Kaczor Donald w krainie smoków pod pachą.
- Posiedzę tutaj. Żebyś nie czuła się samotna.
Czy powinnam zawołać resztę..? Z przekąskami?

Ferie nadchodzą za tydzień (my na dzikim zachodzie), więc czas najwyższy choć na fotki z letnich wywczasów, prawda? Ekhm. Ku pokrzepieniu i na przyzwanie słońca.

Odzywałam się przed wolińskimi warsztatami archeologicznymi. Dawno.
Było fajnie, ale ciężko też.
Było mokro.
Było błotniście, ślimaki łaziły mi po namiocie (wewnątrz, blee), a mrówki zakładały gniazda na materacu. I w kaloszach.
Rwałam sobie włosy z głowy i suszyłam ubrania nad ogniskiem.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz