Że natura nasza zwierzęca niby wiemy od podstawówki. Wciąż jednak zaskakuje mnie skala tego zjawiska w codziennej praktyce.
Fakt, iż nie jestem (już ?) porośnięta futrem, dzieci moje przeoczyły zupełnie.
M. po kilku latach znajomości został utemperowany. Chłopakom łapki wędrują do moich włosów nawet przez sen, jak na autopilocie.
- Tylko tu rączkę potrzymam - stwierdza Starszy poklepując mnie jednocześnie delikatnie po głowie i już czuję, jak mu się pasmo po paśmie owija (samo zapewne) dookoła paluszków.
Młodszy nie bawi sie w subtelności. Nawet przez sen pakuje sobie moje włosy garściami (!) do paszczy. I sama nie wiem, co przeszkadza mi bardziej - to, że boli, czy to, że mlaszcze przy tym okrutnie..?!
- Co pani ma z tymi włosami? - zdziwiła się ostatnio fryzjerka, próbując wrównać nieco zmaltretowane futro - na całej głowie pod włosami jeż pani odrasta...
heh skąd ja to znam, starszak "kręci loczki" a jak nie ma w zasięgu moich włosów, to próbuje na 1 cm szczecinie taty...
OdpowiedzUsuńmłodszego na razie temperuję żeby nie łapał, ale jak to się rozwinie.... aż się boję myśleć
No cóż, to jednak domena chłopców :D dziewczynki tak nie robią, przynajmniej moje, ale może całe szczęście i tak na głowie mam nędzne piórka, chyba zostałabym łysa :)))
OdpowiedzUsuńDzięki niebiosom Ora nie ma takich zapędów. Za to lubi miziać i czochrać się o tatkową brodę :D
OdpowiedzUsuń