Lukrowaliśmy pierniczki.
I stół. I trochę podłogi.
Nikt z potencjalnych pierniczkożercow nie musi wiedzieć, że część w międzyczasie spadła na podłogę, część uzyskała lifting malunku lukrowego palcem, a część Młodszy próbował dosięgnąć paszczą lub przyległościami i zapewne coś mu się nawet udało.
A jeśli ktoś to jednak przeczyta i trafi w święta do naszego domu, to będzie je chrupał na własną odpowiedzialność.
Ja umywam ręce, rączki i łyżeczki.
I stół. I te trochę podłogi.
:)
OdpowiedzUsuńDostałam dziś od córki pierniczki pieczone w przedszkolu i...nie miałam odwagi. Zmieszam je z tymi domowymi i nikomu się nie przyznam :)
OdpowiedzUsuń:D Tylko sama zapamiętaj, które to, żeby Ci w gardle potem nie stawały... ;)
Usuń