środa, 21 stycznia 2015

Relaks na półkoloniach

Spokój, rekreacja czyli dziecko na półkoloniach.

Dzisiaj w planie Laguna - kompleks basenowy, wiecie, taki ze zjeżdżalniami, bąbelkami i fajerwerkami.
Hm, z listy rzeczy potrzebnych na basen mam tylko ręcznik...
Nic to. Nadrobimy.
Kilka sklepów później - klapek nie ma. Nie ten sezon lub gabaryty na Starszaka-płetwonurka.
Nic to. Coś się wymyśli.
W efekcie wieczorem worek spakowany, a w nim:
- w roli kąpielówek - bokserki (ale z McQueenem)
- w roli klapek - kalosze obciete na kształt klapek kuchennym nożem. Nawet się trzymają, jak się w nich nie chodzi.
- w roli roześmianej i wyluzowanej mamy z synkiem, jadących z entuzjazmem o poranku na nowy wspaniały dzień na basenie i w pracy: my.

Kurtyna w górę:
Wczesny poranek, Starszy okupuje łazienkę (od czasów prawie niepamiętnych, co jest z tymi facetami?!).
Telefon: gdzie synek?! Autokary czekają, nie możemy czekać!
(Nie doczytałam godziny zbiórki, przy wczesnych godzinach pracy i tak zawsze byliśmy przed czasem).
Galop do samochodu, odśnieżanie wycieraczkami w biegu niemal, prędkości mandatowe przez miasto (jeszcze dość puste na szczęście), rozchełstana mama z na wpół ubranym dzieckiem (no dobra, nie zdążylismy założyć czapki i rękawiczek, ściskałam je w objęciach z całą resztą worków i śniadaniówek), biegi przełajowe przez ulicę w miejscu niedozwolonym, skok w dal do autokaru. Poczekali jednak.
Owacje.

Za kawę już dziękuję.


1 komentarz: