- Dzień dobry, szukam szczotki do czesania zwierząt...
Pan wyciągnął cały arsenał:
- Jaki pies?
- Owca...
Nawet nie mrugnął. Podsunął mi taką z długimi bolcami - Ta powinna być dobra.
Mija chwila.
Pakuje resztę, krząta się, wreszcie znieruchomiał i nie wytrzymał:
- Naprawdę trzyma pani owcę..?!
- Naprawdę, ale samo zewnętrze, bez środka. Na balkonie...
Z tempem nadświetlnym z punktu widzenia ludzkości, a zwłaszcza dinozaurów, realizuję swój projekt oswajania owcy. Dostałam worek runa z owieczek rasy Scottish blackface i Gotland. Ja się rozświetliłam wewnętrznym światłem, M. zaś przygasł jakby... Wczesną jesienią (ha, dopiero co!) uprałam część. Zabrałam naręcze runa na weekendowy wyjazd na Wolin.
Wpakowałam do więcierza (kosza do łapania ryb). Wrzuciłam do rzeki i pozwoliłam się pławić.
Staliśmy w wąskim przesmyku między trzcinami, mocując linę do pnia. Woda pachniała rybami, wiatr wilgocią. Lniana kiecka przywierała no nóg. Trochę wełny, a przeszłość drapała w kołnierz.
Wysuszyłam i... zaczął się z przytupem rok szkolny. Wszystko wskazuje, że zdążę wydziergać sobie z tej wełny jakiś ocieplacz akurat na stare lata, ale się nie poddaję.
Lepiej zacząć, niż tylko planować, prawda? Wrzuciłam sobie baner Bebe na pulpit i krzepię się nim. Garstka wyczesanej do przędzenia wełny jest drastycznie, ba! porażająco niezauważalna w porównaniu z resztą. Ale jest! I tego się trzymam. Jak akcja się rozwinie, nie omieszkam Wam pokazać. Albo wnukom Waszym.
Bedzie dobrze :) Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuń/Damroka
Trzymaj, bo zawzięłam się bardzo, gorzej ze współwłaścicielem balkonu ;)
UsuńTwoje wpisy są jak promyk słońca w ten mglisty wieczór. Nikt nie ma takiego pióra!
OdpowiedzUsuń