piątek, 25 listopada 2016

Wycieńczony barbarzyńca

Jako matka Hunom nierzadko słyszę opinie, prośby, petycje, skargi.
- Proszę nie dawać Młodszemu rano Redbulla!- błagała pani w żłobku.
- Starszy łazi po drzewie na boisku! - oznajmił pan ze świetlicy. (Drzewo jest niższe niż drabinki, niemniej drzewem jest i wywołuje w kadrze dreszcz przerażenia)
- Młodszy wciąż skacze! Z krzeseł, stołu! W kałuże! - pani w przedszkolu była oburzona.
- Starszy rysował kredką po podłodze - oznajmiła świetliczanka ze zgrozą - Z pre-me-dy-ta-cją! 
- Starszy chodzi po korytarzu i udaje zombiaka!
Kogo udaje Młodszy wydając z siebie najróżniejsze dźwięki wysoko-decybelowe i rozpychając ściany placówki skondensowaną energią - nie wie nikt.

Wiosną klasa Starszego jedzie na Zielona Szkołę. Już teraz pani zapowiedziała, że ma pracować nad zachowaniem podczas wyjść i przebywać jednak na tej samej orbicie, co pozostali. Powtórzyłam Starszemu.
Po kolejnym wyjściu podpytuję panią o efekt. Pani drgnęła w sobie, błysnęła oczami i za plecami pozostałych rodziców wykrztusiła:
- Dobrze... Poza tym, że całą drogę wykrzykiwał, że go bolą nogi i zaraz zdechnie... to było naprawdę dobrze!
Panowanie nad sobą to zaiste heroiczny wysiłek. W sumie dobrze go rozumiem.

4 komentarze:

  1. Ja tam zupełnie nie rozumiem tych nauczycieli...czy oni chcą aby dzieci siedziały cały dzień w ławkach ( najlepiej ze złożonym rączkami) ?...
    Skoro sie rusza - znaczy żyje!
    jak przestanie się ruszać - to dopiero będzie problem! ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, i tego się będę trzymac. Muszę ich uświadomić, znaczy ;) Co prawda, oni żyją za trzech, i to każde z osobna :D

      Usuń