- Mamo, robot..!
- Mamo, kupisz mi robota..?
- Wiesz, a Staś przyniósł dziś robota...
- Tak chciałbym mieć robota...
- A ja nie mam żadnego robota...
Miesiącami.
Dobra, złamałam się. Nie to, żebym generalnie miała coś przeciwko robotom, ale znam trochę moich Hunów.
Wreszcie Dzień Dziecka i robot zmieniający się w auto. Tadaaam!
Radocha ogromna! 3 minuty.
Las, M. wystrugał z gałęzi zakrzywionego dziabaka do dziabania przedmiotów wszelakich oraz gruntu leśnego. Zabawa murowana na resztę dnia.
- Starszy, pilnuj robota, bo Młodszy zaraz go połamie...
- Nie szkodzi, niech się bawi. Ja już go nie chcę...
Międlę w duszy "A nie mówiłam..?!". Następnym razem dostanie woreczek leśnego runa. I patyk, jak będzie grzeczny...
no coż, uwaga dziecęca dziwnymi ścieżkami hasa ;-DDD
OdpowiedzUsuń