Las. Czworo dzieci biega po krzakach, szukając skarbu piratów. Nie ma!
- Pewnie gnomy zwinęły, dranie jedne... - woła Druga Mama i cała czwórka rzuca się, by znaleźć ich ślady.
- Tu! Dziura pod korzeniami! - woła jeden z chłopców.
- Zobacz! - Starszy z podekscytowaniem wskazuje na wyżłobiony w ścieżce szeroki rowek.
- Pewnie ciągnęli tędy skrzynię ze złotem - kiwa głową Druga Mama.
Biegają od drzewa do drzewa, od korzenia do kamienia... Błysk w oku. Radosne okrzyki.
Wracamy do domu.
Starszy siedzi przy kolacji i łyżka zastyga mu w dłoni.
- Mamo... - zaczyna niepewnie - A ci piraci tu nie dotrą..?
- Skąd, boją się nas - rzucam nieuważnie. Cisza.
- Mamo... - oczy już lekko podejrzanie lśnią - ale na pewno..?
Zbystrzałam i przyjrzałam mu się uważniej. Strach.
- Wiesz, tak naprawdę to od setek lat nie ma piratów w ogóle, to taka zabawa była tylko. Na żarty. Na niby.
- A kiedy byli?
- Ze 300 lat temu może...- dołącza się M. - teraz już nie ma.
- A ten ślad po skrzyni..? Dziura pod korzeniami? Ukruszony kamień? Zielony znak na pniu..?
Sprawdza dokładnie i rzetelnie, szczegół po szczególe.
Opowiadam o strugach deszczu, żłobiących piasek. O korzeniach rozsadzających ziemię. O gryzoniach i ich norkach. O znakowaniu drzew.
Oddycha z ulgą, ale i tak nie chce zasypiać sam.
Słucham opowiadań Starszego przynoszonych z przedszkola i zastanawiam się.
Co dzieje się w główkach kilkulatków podczas oglądania bajek, w których bohaterowie strzelają do potworów z bazooki..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz