Lalki.
Opanowały mnie i straciłam dla nich głowę dokumentnie. Są różnej wielkości, rożnego kształtu, różnego temperamentu i z różnych epok... Oraz w różnym stadium powstawania.
Na pierwszy ogień idzie Bezimienna, nadanie jej imienia pozostawiłam jej opiekunce, chrześnicy mojej 7-letniej, która poczuła do Lalek tę samą miętę, co ja... ;) Ta trafiła więc w jej ręce, wraz z nieuwiecznioną spódniczką z malinowego tiulu.
Zanim opuściła nasz dom, wybrała się z nami na przejażdżkę rowerową. Starszy robił za obrońcę niewiast i szofera. Oto ona:
Spacer w zieleni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz