Słońce dostarczyło nam dziś rozrywek niepoślednich. Zniknęło z oczu, chłodem powiało, po czym pojawiło się z powrotem.
Zaćmienie, jak zaćmienie, zjawisko ciekawe, nie powiem, ale bez przesady. To, co zauroczyło mnie bardziej, to atmosfera festiwalu, jaka mu towarzyszyła. Z racji tego, że pracuję na bulwarze nad brzegiem Odry, skąd widok rozpościera się piękny i rozległy, przy wielu okazjach tutaj gromadzą sie tłumy, by podziwiać sztuczne ognie, przybycie żaglowców, zaćmienie słońca czy powrót dinozaurów.
Próbowałam najpierw zerkać przez okno, posiłkując się kubkiem z ciemnego szkła. Szkło okazało się zdecydowanie niewystarczająco ciemne, zostawiając mi pod powiekami pękaty rogalik w kolorze neonowego pomarańczu. Zarzuciłam kurtkę, zbałamuciłam resztę działu i wyszliśmy na powietrze.
Niczym do rześkiej wody wpadliśmy w tłum. Przedszkolaki w odblaskowych kamizelkach z choragiewkami. Gimnazjaliści w okularach słonecznych, w rozgadanych grupach na trawnikach. Dorośli z maluchami na ramionach. Wozy transmisyjne i teleskopy astronomiczne. Monitory oblężone przez tłumek z komórkami, utrwalającymi zaćmienie w wersji rysunkowej, ale za to niewymagającej szkiełka. Samochody próbujące zaparkować jak najbliżej (tylko czego?), wcisnąć się w tłum, niemal zarzucając na maskę co bardziej nieostrożnych.
Niebo, wraz ze słonecznym rogalikiem, widać w całym mieście. Ba, nawet w całej Polsce. A jednak całej tej rozbawionej ferajnie chciało sie gnać aż nad Odrę, żeby być kawałeczkiem całości. Skoro mowa o kosmosie, to bądźmy jego częścią namacalnie i dobitnie (łokciem w oko, obcasem w kostkę)!
Z boku, oparta o filar, z szybką wydartą bardziej zapobiegliwym koleżankom, oglądałam rogalik, śmiałam się z żartów, których już nie pamiętam. Beztroska łaskotała mnie w żołądek.
Wiosna, wiosna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz