piątek, 12 czerwca 2015

Wagary na regatach

Za oknem uliczka ożyła. A wraz z nią szerokie tarasy schodzące do Odry (zapewne dla równowagi z połową miasta, która zamarła w korkach).

Tętnią podskórnie i napowierzchniowo. Głosy, okrzyki, megafony, muzyka, pawilony i ludzie w stadach i pojedynczo.

Dosłownie na wprost hałda dużych, wielobarwnych korali. Zerkam jednym okiem i piszę wciąż to samo zdanie, bo jak w takich warunkach trafić we właściwe klawisze?

Na myśl o tym, że wrócę tu jutro z Hunami, czuję dreszcze. Żal nie pokazać, ale w przeczuciu gorączkowego wydłubywania ich z tłumu, już mi drętwieje kark.

Ale dziś… Dziś ucieknę na małe wagary. Sama. I na myśl o tym czuję się jak mała dziewczynka na jarmarku pełnym malowanych kogucików i jabłek w czerwonym karmelu.


--------------



Przygotowania do finału Bałtyckich Regat Wielkich Żaglowców.


Koralikom się oparłam (ale z daleka wyglądały lepiej...). Kubkowi już nie. Mój Ci on!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz