I nadszedł jego kres.
Nadszedł dość dawno, ale zblokowanie go odwlekało się w nieskończoność. Wizja małych rączek wydłubujących z niego szpilki oraz równie małej paszczy, pożerającej je ze smakiem skutecznie mnie studziła w tym dziele.
Ale oto nastał ten dzień i oto wreszcie efekt końcowy.
W szare dni z resztkami śniegu - pojawiła się tęcza :)
Przepiękny szal! Zakochałam się :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja też :D
UsuńPiękny szalik i bardzo ładne kolorki :)
OdpowiedzUsuń