Nocne Mary dziś po raz pierwszy od urodzenia Młodszej z nich przespały całą noc!
A ja? A ja nie.
Bo w podświadomym oczekiwaniu na wołanie śródnocne - budziłam się co chwila.
Bo starszy przez sen gromko coś wykrzykiwał, choć jedyne co zrozumiałam, to "czarna!". Ale ponieważ tonację głosu miał raczej zadowoloną, mniemam, że chodziło raczej o kredkę lub modelinę, niż o środę na giełdzie amerykańskiej, tudzież o dżumę...
Bo w granitowym przekonaniu, że zaraz któryś zacznie wołac, po kolejnym obudzeniu, przeniosłam się do starszego. Poczym spałam do rana z nogami na kaloryferze, bo mocno śpiący Starszy ani myślał się skompresować...
Ale przespali. To już powód do radości i nadziei, prawda? Bo a nuż to kiedyś powtórzą..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz